Strony

czwartek, 6 sierpnia 2015

#4 Tajemnica- nigdy nie trać nadziei.

             ...Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, a rodzice nadal patrzyli się na siebie jakby nagle coś zrozumieli. W spojrzeniu Charlotte widziałam zaskoczenie i coś jakby zazdrość? Bo ja wiem? W każdym bądź razie coś im wszystkim nie pasowało.
-Więc...-przerywam tą przerażającą ciszę oczekując jak najszybciej odpowiedzi. Nic z tego. Woleli udawać, że mnie nie słyszą.
-To co już mi wierzycie?- zwracam się do rodziców.
-T-t-ak- wreszcie przemówiła mama, a tata przytaknął kiwając głową.
-Dziękuje! Dziękuje! Dzieku... -nagle przerywa mi tata ostrym tonem.
-Ale i tak nigdzie nie jedziesz. -i w tym jednym momencie całe moje podniecenie i szczęście prysły jak bańka mydlana.
-Co?! Ale, ale, ale... Co?! -zaczynam krzyczeć. -Proszę! Skoro mi uwierzyliście to czemu niby mam nie jechać?
-Tobie wierzymy córeczko ale z kąd wiesz czy to nie oszustwo? Może ktoś robi sobie z ciebie żarty? -mówi mama ale wyraźnie widzę, że wcale nie myśli, że to żarty. Dostrzegam dziwny błysk w jej oku. Ona w to wierzy. To jest pewne!
-Wcale tak nie myślisz! -wybucham z łzami w oczach. Byłam już tak blisko spełnienia mojego największego marzenia (w które przyznaję, że niezbyt wierzyłam, że się spełni ale jednak!)
-Cii uspokuj się Felicity -pochodzi do mnie tata i obejmuje ramieniem. Ich zachowanie jest dziwne.Bardzo.
-Proszę... -mówię cicho z ostatkami nadziei w głosie.
-Nie. -równoczeanie odpowiadają rodzice. -Nie ma mowy. -dopowiada mama.
Jestem już naprawdę bliska płaczu. Odwracam się twarzą do okna i postanawiam się już nie odzywać do rodziców. Nadal czuję ich spojrzenia na sobie, szczerze mówiąc chciałabym widzieć teraz minę Charlie. Po chwili słyszę jak rodzice i siostra wychodzą z mojego pokoju. Rzucam się na łóżko i zaczynam płakać.
            Po paru minutach nadal szlochając wychodzę z pokoju najciszej jak potrafię i schodzę na dół równie cicho. Staję przed drzwiami do kuchni gdzie są moi rodzice.
-Charlotte idź do swojego pokoju ja i ojciec chcemy porozmawiać.
-Ale mamo...
-Charlie!
-No dobra, już dobra.
Słyszę jak Charlie wychodzi z kuchni więc szybko chowam się za drzwi żeby mnie nie zauważyła. Udało się. Weszła już do pokoju.
-Jase zrozum nie możemy jej tego powiedzieć. Nie jest jeszcze gotowa! -czego powiedzieć? Musiałam przegapić kawałek rozmowy.
-Jak nie teraz to kiedy?
-Nie wiem... jak będzie pełnoletnia.
-Chcesz czekać jeszcze siedem lat żeby jej to powiedzieć?
-Tak. Mogę czekać nawet dłużej.
-Nie. A może pozwolimy jej jechać do Hogwartu? W końcu tam jest jej miejsce...
-No nie wiem. Żałuję, że pozwoliliśmy jej czytać Harry'ego Pottera. Gdyby nie to, to może nie dostałaby tego przeklętego listu.
-To i tak nic by nie zmieniło przecież była tam zapisana od urodzenia.
...


5 komentarzy:

  1. Zadanie wykonane, każda notka skomentowana B)
    Więc tak. Element tajemnicy zawsze jest spoko. Z tego co się domyślam, któryś z jej rodziców jest czarodziejem? Albo obydwoje?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow czyli co polkrwi adoptowana czysta Nwm czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny, o co tym rodzicom chodzi?! Oni też byli w Hogwarcie czy jak? Rozdział ok, oprócz pewnego szczegółu: "uspokój" piszemy przez "ó".

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie koniec :( Szkoda!
    Skarbie, nie w ,,każdym bądź razie"!!! Jest bądź co bądź i w każdym razie!
    tę przerażającą ciszę - od rzeczownika
    Dziękuję - tak jest poprawnie
    I wciąż interpunkcja...
    Jeszcze dużo przed tobą, kochanie! Ale nie poddawaj się i ćwicz!
    Pozdrawiam!
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam twoje komentarze :)
      Przeczytałam je wszystkie dopiero teraz więc przepraszam, że nie odpisywałam. Dziękuję za krytykę to dla mnie ważne ;)
      Postaram się poprawić.
      Z chęcią wpadnę na twojego bloga :)

      Usuń