poniedziałek, 21 września 2015

#11 Pare spraw do wyjaśnienia

                         Przekonaliście mnie do pisania w czasie przeszłym, więc proszę ;)
                            No i bardzo wam dziękuje za tyle pozytywnych komentarzy ^.^
                           
                                                                                            ***
       Tylko jedna minuta dzieliła nas od dzwonka na pierwszą lekcję z OPCM. Każdy chciał bliżej poznać nowego profesora. Nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli się przepychać żeby tylko stanąć najbliżej drzwi i po wejściu do klasy zająć najlepsze miejsca. Czekaliśmy w ciszy pięć minut i w końcu przyszedł. Wysoki czarnowłosy mężczyzna. Miał może z czterdzieści lat. Jego duże zielone oczy przenikały nas, jakby chciał zapamiętać wszystkich uczniów na raz w kilka sekund. Zatrzymały się na na mnie o ułamek sekundy dłużej. To spojrzenie. Tak bardzo mi znajome. Ale skąd?
       Bez słowa otworzył drzwi do klasy, a wszyscy równocześnie zaczęli wchodzić. Było nawet czterech uczniów obok siebie ,nie mieszczących się już w drzwiach. Z trudem weszłam do klasy, Molly dała mi znać ręką żebym usiadła obok niej.
   - Dzień dobry. Jestem profesor Wright i będę uczył was Obrony Przed Czarną Magią. W tym roku nauczycie się jak bronić się przed prostymi zaklęciami takimi jak: Expeliarmus, czy Drętwota, a także nauczycie się je rzucać. Moi poprzednicy, których z resztą było bardzo wiele, przekładali walkę z magicznymi stworzeniami do starszych klas. Ja wolę was tego nauczyć już w pierwszej klasie ponieważ wiem co was czeka. Stoczycie walkę z boginami, uwolnicie się od druzgotków i oprzecie się pokusie podejścia do zwodnika. Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze pracowało i nie będzie zbytnio kłopotów. Mówił bardzo niskim, męskim głosem. Na większości lekcji, kiedy nauczyciele opowiadali o tym co będziemy robić na zajęciach większość zasypiała lub zajmowała się innymi ciekawszymi rzeczami, jak na przykład puszczanie oczek do chłopaków, czy rozmawianie o tym co się zje na obiad (mam tu na myśli Lily i Alicję). Teraz wszyscy siedzieli i patrzyli w skupieniu na profesora Wrighta.
         Po lekcjach wszyscy siedzieliśmy w pokoju wspólnym i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, inaczej mówiąc trochę plotek, trochę gadania o pracach domowych i w końcu padło na profesora Wrighta.
   - Rany! Już lubię tego naszego nauczyciela z OPCM. Nauczymy się więcej no i od razu widać, że facetowi zależy na naszej edukacji. - powiedział Hugo.
   - Stary! Od kiedy ty tak mądrze gadasz? "Edukacji", nie wiedziałem w ogóle, że znasz takie słowo. - wtrącił się do rozmowy James, który właśnie zrzucał nogi Molly z kanapy, żeby zrobić sobie miejsce.
   - Ej! -oburzyła się Molly.
   - Emm... braciszku...
   - Co?
   - Yhym... masz odciśniętą szminkę na całej twarzy. -powiedziała Lily nie mogąc powstrzymać śmiechu. Po chwili wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli, ale nas w tej chwili obchodziła tylko twarz Jamesa. Chłopak trochę się zmieszał, ale starał się zachować obojętną twarz, co wyglądało jeszcze bardziej komicznie.
   - Co, całowało się z Finnigan?
   - Co!? Skąd wiesz, że to Darcy?
   - Wiesz, mam jeszcze jednego brata. I tak się składa, że on was widział, no i nam powiedział, że chodzisz z Darcy Finnigan. - Al, który nadal naśmiewał się z Jamesa razem z Alicją spojrzał na Lily takim wzrokiem jakby chciał powiedzieć "Już nie żyjesz".
Lily się speszyła, chociaż nie zamierzała tego pokazać.
   - Tak? W takim razie ja sobie pogadam z tym twoim bratem. - powiedział przez zęby rozeźlony James.
   - Dobra, dobra. Najpierw to sobie zetrzyj tę szminkę z twarzy- odezwał się w końcu Albus.
   - Wracając do tematu Wrighta. Słyszeliście jak mówił, że wie co nas czeka, co nie? Ciekawe co i skąd on to wie. -widocznie Hugo miał już dosyć tej kłótni.
Jakoś wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, ale faktycznie, to było dziwne. Mówiąc to popatrzył się na mnie. Tak, teraz sobie przypominam.
   - Wtedy kiedy to mówił, to tak jakby mówił do mnie. -powiedziałam mimowolnie.
   - Co? -zapytali wszyscy jednocześnie, a było ich tak dużo (James, Albus, Alicja, Lily, Molly, Hugo, Rose), że chyba cały pokój wspólny to słyszał.
Brawo Felicity! Po co to mówiłaś? Teraz musisz odpowiedzieć, i po co ci to było?
Zamknij się.
Dobra, jak chcesz.
Nie ma to jak gadać sama do siebie.
   - No... jak mówił, że wie co nas niby czeka to, to wyglądało jakby mówił do mnie. -ile razy mam to jeszcze powtarzać?
Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę.
   ­- Czemu się tak na mnie patrzycie? Mówiłam wam, że skądś go znam, a on zna mnie. Poznałam to po tym jak na mnie popatrzył.
   - Wiesz co Fi? On ma oczy identyczne jak ty. - stwierdziła po chwili namysłu Alicja. Tak, Fi to moje przezwisko. Dziwne, ale co mam zrobić? Wszyscy już tak do mnie mówią.
   - No tak! Oczy! Poznałam go po oczach. widziałam je już gdzieś.
   - No wiadomo, przecież codziennie patrzysz do lustra. -dodała oczywistym tonem Rose.
   - Eh, nie! Jeszcze gdzieś je widziałam! Hmm... już wiem. Sen.
   - Sen? -i znowu wszyscy jednocześnie zaczęli mówić. James zastygnął z ręką na policzku (chciał zmyć sobie szminkę), Molly niechcący tak ścisnęła swojego kota, że aż cały się najeżył i jak najszybciej uciekł od wyrodnej pani i przytulił się do mnie.
   - Spokojnie. Zaraz wam opowiem. -zaczęłam opowiadać o dziwnej dziewczynie z dzieckiem na rękach, o tym jak krzyczała, że nie chce być sama, o umierającej kobiecie i tajemniczym naszyjniku.

                                                                           ***
         W piątek po lekcjach Molly wzięła sprawę w swoje ręce. Siedziałyśmy w bibliotece i słuchałyśmy długich, monotonnych wypowiedzi panny Weasley. Co minutę się powtarzała więc po prostu ja i Lily przestałyśmy jej słuchać.
   - To jeszcze raz. Opisz dokładnie tę dziewczynę, która trzymała dziecko na rękach. -zarządała.
   - Miała z szesnaście lat, brązowooka, czarne włosy. -powtórzyłam to po raz piąty znudzonym głosem.
   - Co mówiła? Dokładnie!
   - "Mamo nie! Nie zostawiaj nas samych! Nie odchodź! Proszę."
   - Aha! Czyli ta blondynka była jej matką! -powiedziała triumfalnie Ruda.
   - Nie! Naprawdę? Skąd to wiesz? -powiedziałam z ironią.
   - Nie marudź. Teraz opisz tę "umierającą kobietę", która jest MAMĄ brązowookiej.
   - Ugh... przed chwilą sama ją opisałaś. Blondynka, zielone oczy, takie jak moje i profesora Wrighta.
   - Dobra. Przejdźmy do tego "zamazanego faceta".
   - Był zamazany. Co więcej mam ci o nim powiedzieć?
   - Ta dziewczyna powiedziała do niego tato?
   - No.
   - Czyli, że to był...
   - Tak, tak! Wiemy to był jej ojciec! -krzyknęła rozeźlona Lily.
   - Co wy tu robicie! Won mi stąd ale już! Bo was poszczuję upiorogackiem, no już! To jest biblioteka!!! -podeszła, a raczej podbiegła do nas bardzo, bardzo stara, pomarszczona kobieta - pani Pince.
        Byłyśmy zmuszone wybiec z biblioteki, ku uciesze mojej i Lily. Molly była bardzo zawiedziona, ale obiecała mi, że na pewno rozwiąże tę zagadkę.
   - Ja kiedyś pokażę tej starej, głupiej babie. Ona MNIE straszy upiorogackiem? Pff... najwyraźniej nie zna mojej mamy, ona to by jej pokazała... -Lily najwyraźniej za bardzo poniosły emocję.

                                                                         ***

      Razem z Alicją, Molly i Lily ustaliłyśmy, ze każdy weekend będziemy spędzać nad jeziorem. Dzisiaj był wyjątkowo chłodny dzień, jak na listopad przystało.
   - Kurczę! Idę szybko po bluzę do dormitorium, czekajcie na mnie w Sali Wejściowej.
   - Okej, tylko szybko, bo wygląda na to, że będzie potem padać.
   - Dobra, dobra. -pobiegłam szybko na górę. Plan był taki: wpadam do dormitorium, łapię w biegu bluzę i zbiegam do Sali Wejściowej. Mój genialnie opracowany plan powiódł by się, gdyby nie mój głupi kufer. Biegnąc po bluzę potknęłam się o niego i upadłam, w złości kopnęłam go z całej siły, aż się przewrócił.
   - Aaaa! -krzyknęłam rozzłoszczona i zaczęłam chować rzeczy z powrotem do kufra. Chowałam już mój podręcznik do Transmutacji i coś nagle przykuło moja uwagę. Na podłodze pomiędzy pustym opakowaniem po czekoladowych żabach, a pogniecioną, stara praca domową leżał piękny ozdobny naszyjnik. Był wysadzany bursztynami i szmaragdami. Musiał mi wypaść z plecaka. To przecież łańcuszek, który dostałam na urodziny od rodziców. Całkiem o nim zapomniałam. I dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że ten naszyjnik to coś więcej niż prezent urodzinowy. To naszyjnik, który widziałam w śnie.




Przepraszam za to, że mój tekst jest w takim dziwnym układzie, ale byłam zmuszona pisać na telefonie więc, no...
Jutro jeśli mi się uda poprawię to :)
~NOX

14 komentarzy:

  1. Rozdział mi się bardzo podoba. Lubię oprócz rozwinięcia akcji jakieś zwyczajne, uczniowskie scenki :) Akcja coraz bardziej się rozwija, nie za szybko, nie za wolno, w sam raz :) Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie łączysz normalne, szkolne życie z bardziej tajemniczymi wątkami. Moim zdaniem udało ci się w tym rozdziale stworzyć idealne proporcje :).
    Od razu polubiłam nowego profesora - wydaje mi się, że będzie miał podobny styl nauczania jak Lupin.
    Mam także drobną sugestię - W opowiadaniach lepiej unikać skrótów ze względów estetycznych i stylistycznych, więc zamiast "OPCM" pisz raczej pełną nazwę tego przedmiotu, albo po prostu "Obrona". Wszyscy i tak będą wiedzieli o co chodzi, a tekst będzie wyglądał lepiej :)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest dobrze. W miarę długo, wiemy, że coś się dzieje i mamy zagadkę oraz podtrzymanie napięcia. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba :D
    Ale domyślam się chyba zbyt wielu rzeczy :o Prawie na pewno wiem, kim jest Wright... Ale nie chcę spojlerować innym :D Czekam na kolejne rozdziały! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa wiele osób się pewnie tego domyśla...
      Ale dzięki :*

      Usuń
  5. Już lubię profesora Wrighta, nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że będzie fajny :) Rozdział jest super i bardzo mi się podoba. Idzie Ci coraz lepiej i jak porównałam sobie twój pierwszy rozdział z tym, to jest duuuuuży postęp. To też oczywiście baaaardzo doooobrze :D było?
    Zamknij się.
    Dobra, jak chcesz.
    Nie ma to jak gadać sama do siebie.
    Kocham ten moment <3 Po porostu jak bym słyszała samą siebie xD
    - Ja kiedyś pokażę tej starej, głupiej babie. Ona MNIE straszy upiorogackiem? Pff... najwyraźniej nie zna mojej mamy, ona to by jej pokazała... -Lily najwyraźniej za bardzo poniosły emocję.
    I ten też :) Zresztą kocham wszystkie. No, cóż jak na razie tyle mam do powiedzenia (a właściwie to napisania, ale co tam) Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Przepraszam, że znów tak późno komentuje i pozdrawiam ;)

    http://deepingreylife.blogspot.com/
    http://harrypotter-prawdziwahistoria.blogspot.com/
    http://hogwartigrimm.blogspot.com/

    PS. Czy zamierzasz wprowadzić jakieś postacie, które nie będą dziećmi tych z książek? A może nie możesz mi zdradzić? xD No, nic pozdrawiam po raz drugi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle mój komentarz będzie bardzo długi xD:
    Dzięki♥
    Ja również gadam sama do siebie dlategi wprowadziłam ten fragment :)
    Co do profesora Wrighta to... no będzie się działo ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Jaki wyczerpujący komentarz ...
      ~KIMI

      http://endowed-with-power.blogspot.com

      Usuń
  8. Od razu na wstępie przepraszam Cię, że tak długo nic u cb nie skomentowałam, ale szkoła i inne tego typu sprawy całkiem mi zabrały czas. Jednak cały czas śledziłam twojego bloga tylko nie miałam jak skomentować. Ale wracając do rozdziału.
    Powiem Ci, że bardzo polubiłam prof. Wrighta i jak wiele ludzi domyślam się kim on będzie dla Felicity. Nie mogę się doczekać rozwinięcia tematu Lily Scorp bo po prostu uwielbiam Scorpiusa !
    A (znowu) wracając do rozdziału powiem tak szczerze, że umieram z ciekawości jak to z tym naszyjnikiem. Jeszcze te dziwne sny Felicity ...
    Mam nadzieje, że szybko pojawi się następny rozdział, a na razie pa :* ~ KIMI

    http://endowed-with-power.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Planuję wstawić nowy rozdział jutro,ale nie obiecuję, bo muszę przepisać jeszcze kilka zeszytów (byłam chora :/)
      A u ciebie kiedy nowy rozdział?
      :D

      Usuń