piątek, 25 grudnia 2015

#16 Zakazany Las | Wesołych świąt!!!



             Za niedługo święta! Hogwart już błyszczy się od tych wszystkich światełek, łańcuchów i bombek. Aż dziwne, że wieże zamkowe jeszcze się nie zawaliły od nadmiaru ozdób. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że na lekcjach prawie nic nie robimy. Ostatnio nawet na transmutacji mogliśmy robić co chcemy. No... mówią, że cuda się zdarzają.
Teraz wszyscy siedzieliśmy w pokoju wspólnym. Każdy prowadził ożywioną rozmowę ze swoim sąsiadem, a co chwilę ktoś wybuchał śmiechem. Miałam zamiar przyłączyć się do Lily i Scorpiusa, ale nie potrafiłam oderwać oczu od pięknego widoku za oknem. Mała ,drewniana chatka Hagrida z zapalonymi wesołymi światłami na tle ośnieżonych błoni i drzew Zakazanego Lasu. Tak naprawdę w tej chwili nie myślałam o niczym konkretnym. Co chwilę przez moją głowę przewijały się pojedyncze myśli. Nagle mój naszyjnik zaczął dziwnie wibrować i zrobił się dziwnie lekki. W tej samej chwili na biało-czarnym tle zobaczyłam niebieskie światło, które mknęło w stronę lasu. Ono mnie przyciągało. Było piękne, a za razem było w nim coś bardzo niepokojącego. Muszę tam iść
   - Hej! Patrzcie na to! - zawołałam, a wszyscy nagle zaczęli gnieździć się przy oknie.
"Co to ma być?
Chyba tam nie pójdziesz?
Chodźmy tam!
Ale ładne!" - cały czas ktoś krzyczał lub zadawał pytania.
   - Nie wiem jak wy ludzie, ale ja tam idę - powiedział James na co większość przytaknęła.
   - No nie wiem James to trochę ryzykowne - odpowiedział Albus.
   - Daj spokój brat! Znowu zaczynasz gadać jak ciocia Hermiona!
   - Ej masz coś do mojej mamy? - nagle za nimi pojawiła się Rose i tak właśnie zaczęła się kłótnia. Nie chciałam żeby ktoś ze mną szedł. Nawet sama nie wiem po co im to pokazałam. A może chciałam żeby poszli? To nie była moja decyzja. Czułam się jakby to ten naszyjnik za mnie decydował. Skorzystałam z okazji i wymknęłam się. Biegnąc korytarzami ciągle patrzyłam się na okna wychodzące na Zakazany Las żeby nie zgubić światła. Ono na mnie czekało. Cokolwiek to naprawdę było...
           Wybiegłam na ośnieżone błonia i jak torpeda popędziłam w stronę tego czegoś ,  ale to z każdą chwilą coraz bardziej się oddalało więc szybkim krokiem podąrzałam za nim. Po krótkiej chwili znalazłam się w zupełnej ciemności nawet niebieska poświata była tu ledwo widoczna. Otaczały mnie przeróżne drzewa i krzewy. Naszyjnik nadal był bardzo lekki, miałam ochotę go zdjąć, ale nie potrafiłam. Już w następnej chwili biegłam bardzo szybko ocierając się o drzewa i obrywając w twarz gałęziami. Byłam zahipnotyzowana. Może to pół godziny, a może tylko parę sekund? Wiem tylko, że dobiegłam w dość kr9tkim czasie na dużo polanę. Gdyby nie było śniegu to zupełnie nic bym nie widziała.
Co mam teraz robić? Gdzie jestem? Gdzie to niebieskie światło?- pytałam się sama siebie w myślach.
   - Felicity - usłyszałam głos, który tak często miałam w głowie. Najczęściej pojawiał się on w moich snach. - Ile mam jeszcze czekać? Musisz w końcu wybrać drogę.
O jaką drogę chodziło? Co to ma znaczyć? Nagle dosłownie parę centymetrów przede mną pojawił nie niebieski wilk. To jest to. To to mnie przyciągało. Ale to przecież patronus! A skoro jest ty patronus to musi być też jego właściciel. Wilk kiwnął swym pięknym łbem w stronę drzew na drugim końcu polany. Już chciałam znowu puścić się do biegu, ale coś wskoczyło między mnie, a patronusa.
   -  Co tu robisz pani? Samotna o takiej porze, w tak ponurym miejscu? - to był głos centaura.
   - J-ja... ja sama nie wiem - odpowiedziałam krótko. Chyba zrobiłam z siebie idiotkę.
   - Chyba zabłądziłaś. Jak ci na imię młoda damo?
   - Felicity.
   - Pozwól, że odwiozę cię na skraj lasu. Stamtąd już chyba trafisz do szkoły?
   - Tak. Dziękuję będę panu bardzo wdzięczna.
   - Mam na imię Firenzo - jechałam właśnie na grzbiecie Firenza! Pomimo zmęczenia i zakłopotania byłam bardzo podekscytowana. W tym momencie nie byłam nawet zainteresowana tym co przed chwilą się stało.
      Jechaliśmy i jechaliśmy. To nie do wiary, że JA tyle przebiegłam. Nagle Firenzo ostro zahamował. Przed nami stali James i Rose.
   - Fi! - krzyknęli jednocześnie.
   - O cześć Firenzo! - po chwili dodał James.
   - Witaj Jamesie Potterze. Czy to twoja znajoma?
   - Tak. Dzięki my już ją dalej odprowadzimy.
   - Fi! Fi! Tutaj jesteś! - krzyknęła zmartwiona Lily wyskakując zza drzew i ledwo łapiąc oddech. Za nią stała Alicja i trzymała się za boki.
   - Przez ciebie mam kolkę! Ty... ty...
   - Dobra uspokójcie się! Wracamy do zamku.
   -Dziękuję - rzuciłam na odchodne do Firenza.

~~~~

         Kiedy weszłam do pokoju wspólnego wszyscy rzucili się w moją stronę. I krzywiąc się na widok moich ran na twarzy.
    - Jak ty wyglądasz? Natychmiast idziemy do skrzydła szpitalnego - zarządziła Molly po tym jak opowiedziałam wszystkim moją "przygodę".
   - Co ty gadasz? Nie jest tak źle. Nigdzie nie pójdę.
   - Za nie cały tydzień wigilia. Chcesz pokazać się swojej rodzinie z takimi bliznami?
   - No nie. Nie zastanawiałam się nad tym.
   - No właśnie! Dziewczyny pomóżcie mi - Alicja i Lily wzięły mnie pod ramiona i wyprowadziły na korytarz.
         Pięć minut później byłyśmy w skrzydle szpitalnym. Trochę nam zajęło dojście ponieważ coś zrobiłam sobie z kostką i trudno mi było chodzić.
   - Och! Felicity to znowu ty! Dawno się nie widziałyśmy. Aż tydzień - powiedziała pani Longbottom jak tylko usiadłam na łóżku. -Merlinie! Dziecko jak ty wyglądasz?
   - To długa historia proszę pani.
   -No dobrze, jak tylko opatrzę ci rany to musisz mi ją opowiedzieć. Aha! No właśnie. Alicjo tata mówił mi, że ostatnio bardzo opuściłaś się w zielarstwie.
   - No tak... przepraszam spróbuję się poprawić mamo. To trochę trudne jak ma się ojca nauczyciela!
   - Trudne? Właśnie powinno ci być z tym łatwiej. Zawsze ci może pomóc. Poza tym pogadam z nim i powiem żeby ci podciągnął te oceny - powiedziała i puściła oczko do Alicji.
   - Dzięki mamo!
   - No kochana pobędziesz tutaj dwa dni. Pęknięcie w kostce musi się porządnie zrosnąć.
   - Dwa dni?! - byłam wściekła.
   - No to po co tam szłaś?
   - Mówiłam już,że ja nie chciałam nigdzie iść! To...to wszystko przez ten głupi naszyjnik! - zerwałam naszyjnik ze swojej szyi i rzuciłam nim o podłogę.
   - Dobra kochani, chyba trzeba się już zbierać. Poza tym Darcy na mnie czeka, więc...
   - Dziewczyna jest dla ciebie ważniejsza niż przyjaciółka? - zapytała z oburzeniem Rose.
   - Nie, ale ostatnio jakoś spędzamy ze sobą mało czasu...
   - Jasne... Okej Fi jutro wpadniemy!

~~~~

           Nazajutrz nadal byłam poobijana, ale na całe szczęście rany nie były już tak bardzo widoczne, a kostka mniej bolała. Była ósma więc oczywiście już zaczęli się schodzić odwiedzający. Najpierw przyszły Alicja i Molly, zaraz po nich James, Albus i Lily weszli do sali kłócąc się o coś, a pięć minut później Rose, Hugo i Scorpius.
   - Jak myślicie co dostaniecie na gwiazdkę? - spytałam tak od niechcenia.
   -Ja mam nadzieję, że tata w końcu da mi motor Syriusza - powiedział James z rozmarzonym wzrokiem.
   -Taa... jasne pomarzyć sobie możesz. Przecież to jasne, że on nie da ci tego motoru, on jest bezcenny, a ty go zaraz zniszczysz. Znając ciebie wjedziesz w jakieś drzewo, albo w płot, tak jak to było dwa lata temu.
   - Zamknij się Lily. Miałem wtedy trzynaście lat! Zobaczysz jakoś przekonam mamę żeby pogadała z tatą o tym prezencie.
   - Koniec! Teraz ja mówię. Więc ja bym chciała dostać... zmieniacz czasu mamy.
   - I tak ci go nie da -powiedział Hugo z przekąsem.
   - Zakład? - spytała Rose, na co Hugo tylko wzruszył ramionami.
   - No, a wy co chcecie?
   - Ja chcę tylko spędzić święta z dziadkami... - powiedział Scorpius ze smutkiem, na co wszyscy zrobili wielkie oczy.
   - No bo moi rodzice są pokłóceni z dziadkami. Podobno kiedyś poszło im o moje wychowanie. Rodzice chcieli " żebym był lepszym człowiekiem niż oni sami" czy jakoś tak.
   - No nieźle... - powiedziała Lily robiąc maślane oczy do Scorpiusa.
   - A ty Felicity?
   - Ja? Ja bym chciała żeby wszystko się wyjaśniło i żebym znalazła prawdziwą siostrę.
   - Hmm... hej! - krzyknęła Molly, tak że wszyscy podskoczyliśmy. - Mówiłaś, że kiedy zbliżałaś się coraz bliżej do patronusa, to naszyjnik robił się coraz bardziej lekki i wibrujący. Czy tak nie zachowują się horkruksy, kiedy w ich okolicy znajdzie się ich stwórca?
   - Tak, masz rację Molly. Tata mi o tym opowiadał. Może ten naszyjnik to horkruks. Ten głos, który słyszałaś... poznajesz go?
   - Tak, to był głos Destiny, już wam mówiłam - i dopiero teraz do mnie dotarło. Czy naszyjnik to horkruks mojej siostry? A skoro wysłała patronusa to musi być żywa i być w lesie!

(rozdziału nie przeczytałam więc sami go oceńcie, ja mogę powiedzieć tylko, że jest krótki)


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

      Witajcie kochani!
Na wstępie chciałam przeprosić za tak długą nieobecność na blogu. To się zmieni!
Rozdział trochę krótki, ale mam nadzieję, że chociaż trochę ciekawy...
Wiem, że już o tym pisałam i niezbyt interesują was moje problemy, ale musicie mi uwierzyć, że mam mnóstwo problemów z rodziną i zmartwień. Po prostu wszystko się sypie. Znacie to uczucie?
Ale co tam! Są święta!
Chciałabym wam życzyć Wesołych świąt, spełnienia marzeń, weny twórczej, pieniędzy, szczęścia, rodzinnej atmosfery w te święta, wymarzonych prezentów pod choinką, szczęścia w nowym roku i czego tam jeszcze chcecie!



 


16 komentarzy:

  1. Rozdział może i krótki, ale bardzo fajny i robi się strasznie ciekawie! Mam nadzieję że za niedługo kolejny post! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! Dziś nie tak późno xDD
    No cóż, faktycznie krótko, ale co tam! Coś właśnie mi się wydawało, że Fi dawno nie była w Skrzydle Szpitalnym. Ciekawi mnie sprawa tego horkurxu, czy cokolwiek to jest i patronusa, a Destiny to już w ogóle. Wiesz może ile rozdziałów, tak w przybliżeniu zamierzasz napisać, czy nie możesz zdradzić?
    Tak, krótko, ale nie wiem, co jeszcze napisać, oprócz tego, że świetne :P Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Nie mam pojęcia ile będzie rozdziałów. Mam plan jak zakończyć tę historię, ale jeszcze nie wiem na ile ją rozłożę :)
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Nominowałam cię do LBA
    Więcej szczegółów na moim blogu.
    http://poznalabymnawetwpiekle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki kochana :*
    W wolnej chwili odpowiem na pytania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, kochana.
    Rozdział wcale nie jest taki krótki, ale szybko mi się go czytało, bo był bardzo przyjemny.
    Na początku cały czas zastanawiałam się, dokąd poprowadzi Fi ten naszyjnik, ale okazało się, że nie zobaczyła niczego oprócz tego patronusa.
    Miło ze strony jej przyjaciół, że się o nią tak martwią, a także ze strony centaura, który zawiózł ją z powrotem do wyjścia z lasu.
    Mam nadzieję, że Felicity szybko dojdzie do siebie i wszystko sobie poukłada w czasie spędzonym w skrzydle. Jeśli ten naszyjnik to naprawdę horkruks stworzony przez jej siostrę, może być naprawdę ciekawie. Spodobał mi się ten pomysł i już nie mogę się doczekać, co się dalej wydarzy.
    Pozdrawiam gorąco i życzę szczęścia, a także mnóstwa weny w Nowym Roku.
    Dziękuję też bardzo za nominację do LBA. Postaram się odpowiedzieć na pytania w najbliższym czasie.
    Całusy,
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Optimist!
      Cieszę się, że ci się podobało :D
      Ten horkruks w ogóle nie był planowany... tak jakoś samo mi to przyszło do głowy w trakcie pisania.
      Dziękuję bardzo i również życzę ci szczęśliwego Nowego Roku i mnóstwooo miłości :D

      Usuń
  6. Hej! Przepraszam za tak długą nieobecność, ale złapała mnie faza na granie w The sims i... no. Ale już jestem i komentuję! Rozdział troszkę krótki, ale i tak podziwiam Cię, że wstawiasz je tak często. U mnie rozdział był ostatnio 31 lipca i już chyba następnego nie będzie :/ Notka bardzo ciekawa; obstawiałam wiele wersji, ale horkruks?! O tym nie pomyślałam. Ale to by oznaczało, że jej siostra jest tak jak Voldemort na wpół martwa... Chyba, że już się odrodziła. W każdym razie musi być czarnoksiężniczką (istnieje takie słowo?)skoro stworzyła horkruksy... To się zaczyna robić coraz bardziej intrygujące!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle dziękuję :) Z tym, ze często wstawiam to się nie zgodzę, no ale w porównaniu do ciebie to faktycznie często :D
      Szkoda, że już nie dodasz nowego rozdziału...
      Hyhy tego horkruksa to wymyśliłam na spontanie, ale cieszę się, że ci się podoba pomysł :D

      Usuń
  7. Super rozdział. Czytałam rozdział ale z lenistwa nie skomentowałam. :) Więc komentuje teraz. Rozdział faktycznie krótki ale bardzo ciekawy. Skoro jest horkruks Destiny to musiała kogoś zabić. I ten patronus wilka. Ale taka mała uwaga. Moim zdaniem wszystko dzieje się zbyt szybko. Powinnaś dołożyć do rozdziałów jakieś zapełnienia,a nie Felicity dowiaduje się o tym patronusie od razu. Mogłaś zrobić poszukiwania jak wyjdzie ze skrzydła czy coś w ten deseń. Poza tym jest mało lekcji i czarów. Tylko niektóre elementy nas informują,że znajdujemy się w szkole magii. Ale tak to było super.

    Zapraszam do siebie!
    http://hogwarthistoriapisanamojawlasnareka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Faktycznie to wszystko dzieję się trochę za szybko, ale ja nie potrafię się rozpisywać...

      Usuń
    2. Ja za to wręcz przeciwnie :)

      Usuń
    3. Łatwo mi to wychodzi :D

      Usuń
    4. Zamówiłaś u mnie miniaturke prawda?
      Podasz szczegóły?
      tzn. Czy ma byc Happy End itd

      Usuń